piątek, 30 listopada 2018

Czasem wozimy kamienie.

W środę wieczorem, kiedy dojechaliśmy na miejsce, w pobliże zakładu kamieniarskiego pod małą miejscowością Saint-Remy, było już kompletnie ciemno. Nie widzieliśmy dookoła zupełnie nic. Nie było żadnych latarń a w zasięgu wzroku tylko łąki i pastwiska. Rano obudziły nas piękne widoki. 



Poszliśmy wąską, krętą ścieżką w stronę owego zakładu sprawdzić dojazd i zapytać czy są już gotowi. 


Załadowaliśmy dość sprawnie i ruszyliśmy.
Jesteśmy teraz w drodze z południa Francji do celu pod Londynem. Tym razem wieziemy kamienne, rzeźbione schody w sześciu częściach. Nasz Żuczek lekko nie ma ale jakoś daje sobie radę. Tylko pod górki podjeżdżamy z prędkością 60 km/h.


Jadąc przez mniejsze miejscowości w kierunku autostrady, znowu natknęliśmy się aż trzy razy na protest "żółtych kamizelek". Wygląda to bardzo pozytywnie i w jednym miejscu mieli nawet napis, że częstują kawą i ciastem.


Ostatnie zdjęcie to ja w mojej kolejnej koszulce trakera. We Francji jest tak ciepło, że po kąpieli chodziłam z mokrą głową i w klapkach ciesząc się promieniami słońca.



Otrzymaliśmy już kolejne zlecenie. Po pauzie weekendowej ładujemy pod Londynem i mamy półtora dnia na dotarcie 1500 km do Mediolanu. Będzie się działo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz