czwartek, 24 stycznia 2019

Makro - powroty.

Trzy tygodnie zleciały. Wracamy do domu na zasłużony odpoczynek. O 5 rano w okolice Insbruka przyjechali koledzy nas podmienić. W czasie tej trasy odkryłam, że makrofotografia to moja ulubiona dziedzina. Na pewno będę robić dużo tego typu zdjęć. Jeśli ktoś lubi oglądać miniaturowy świat w powiększeniu to zapraszam na mojego nowego Instagrama o nazwie: macro_and_landscape


Oto kilka próbek z przedwczorajszego załadunku o wschodzie słońca ☺️







niedziela, 20 stycznia 2019

Wyprawa na klify bez klifów.

Dziś w nocy dotarliśmy do Wielkiej Brytanii. Od dwóch dni miałam plan stanąć na serwisie Stop24 w Folkestone aby zrobić niedzielny wypad nad kanał La Manche. Udało się. Zajęliśmy ostatnie wolne miejsce a rano obudziło nas piękne słońce, wprost idealne do zdjęć. Szliśmy z myślą, że obejrzymy klify ale okazało się, że klifów nie ma a za to jest ładna, kamienista plaża. Te kamienie będą teraz z nami jeździły, bo Stachu zawsze zbiera "fajne" kamyczki. A to jeden taki ładny, bo z paskiem, a drugi to taki super duży krzemień, a kolejny ma taki dziwny kształt... I tak nazbierał pięć i niósł je w kieszeni. Przeszliśmy w sumie 13 km. Wstawiam kilka, moim zdaniem, ciekawych ujęć. Więcej zdjęć w bardziej artystycznych wersjach znajdziecie na moim Instagramie: truck.dalena ☺️










sobota, 19 stycznia 2019

Śnieg w Hiszpanii?

Do tej pory myślałam, że w Hiszpanii śnieg nie pada i zawsze jest ciepło. Ostro się zdziwiłam, kiedy na załadunku w Burgos zmarzliśmy w temperaturze 1°C a na autostradzie dopadł nas śnieg. Jesteśmy teraz przed Eurotunelem w Calais i będziemy się przeprawiać przez kanał La Manche.






środa, 16 stycznia 2019

Wschód słońca nad Wiedniem.

W poniedziałek, podczas jazdy z Bratysławy na rozładunek w Wiedniu, udało mi się ustrzelić kilka ładnych ujęć wschodu słońca ☺️






niedziela, 13 stycznia 2019

Bratysławy ciąg dalszy po zmroku.

Dziś pora na drugą dawkę zdjęć z Bratysławy. Tym razem zachód słońca i zdjęcia po zmroku. 

Muszę powiedzieć, że z niektórych jestem bardzo zadowolona 😁








sobota, 12 stycznia 2019

Nieoczekiwana Bratysława.

Na weekend wylądowaliśmy w Bratysławie. Miał być Wiedeń (tu mamy rozładunek w poniedziałek o 8:00) ale nasza firma pożałowała na hotel w Austrii (bo niby kosmiczne drogi) i kazali nam zrobić pauzę weekendową na Słowacji. Tu w świetle prawa nie trzeba tej pauzy odbywać w hotelu, tylko kulturalne jak cygan w kabinie na parkingu 😉 

Bratysława też dobra. Pozwiedzałam, porobiłam zdjęcia i zjadłam słowacki "przysmak furmana". Stachu w tym czasie odsypiał całodzienną i całonocną jazdę. Moje baterie ładują się, na szczęście, dużo szybciej, tak że po pięciu godzinach snu i gorącym prysznicu byłam jak nowo narodzona.

Teraz puszczam pierwszą partię fotek przed zachodem słońca. W następnym poście będą wieczorne ujęcia.













środa, 9 stycznia 2019

Bywało ciekawej.

Sennie i leniwie jedziemy z Niemiec do Anglii. Śnieg sypie momentami dość mocno i musimy wtedy ciągnąć się powolnym konwojem za innymi ciężarówkami. 

Pogoda nie sprzyja zdjęciom a szyby ciągle są zapadane więc ciężko cokolwiek uchwycić. Jesteśmy siódmy dzień w trasie i od początku właściwie nic zaskakującego się nie wydarzyło. Zobaczymy gdzie wylądujemy na weekend ☺️






sobota, 5 stycznia 2019

Ważne są buty.

W tej trasie testuję nowe obuwie, które dostałam w prezencie od Kasi.

Po testach nie zdejmuję ich już z nóg. Są genialne! Wygodne a do tego piękne 😀



czwartek, 3 stycznia 2019

Ciężki powrót.

Wczoraj o 15:00 wyjechaliśmy z Bukowiny Tatrzańskiej do Warszawy. Plan był taki, że pesymistycznie dojedziemy w 6 godzin, przepakujemy się, prześpimy i o 3:30 wyruszymy do firmy aby zdążyć na 8:00...

Oczywiście plan zawalił się bardzo szybko. Z Bukowiny do Warszawy jechaliśmy 12,5 godziny w gigantycznym korku na "Zakopiance". Do domu przyjechaliśmy o 3:30 a trzeba było się jeszcze przepakować. Na szczęście wszystko w trasę miałam już przygotowane przed wyjazdem sylwestrowym, więc musieliśmy tylko wyrzucić z samochodu jedne rzeczy i wrzucić drugie. O 4:10 udało nam się ruszyć. Byliśmy już tak padnięci, że zamienialiśmy się co godzinę za kierownicą aby nie zasnąć. 

Przyjechaliśmy na bazę firmy, dostaliśmy samochód, rozłożyliśmy nasze rzeczy i ruszyliśmy w trasę. Przez ostatnie kilka godzin czułam, że umieram i miałam nadzieję, że ktoś się zlituje i mnie dobije.

W końcu zasiadłam na fotelu kierowcy, zamieniłam karty w tachografie, włączyłam ulubioną muzykę i koła ruszyły. Zmęczenie uleciało a ja się zrelaksowałam i poczułam, że tu właśnie jest moje miejsce. To ja jestem kapitanem tego okrętu. Tu jestem szczęśliwa i po prostu uwielbiam moją pracę 😊