środa, 21 listopada 2018

Sześć godzin spóźnienia.

Dotarliśmy na rozładunek w Langenau (Niemcy). Jesteśmy spóźnieni prawie sześć godzin. O tym właśnie piszą w ogłoszeniach o pracę dla kierowców "odporność na stres" i "praca pod presją czasu" kiedy jeszcze Cię nie załadowali a już jesteś spóźniony na rozładunek 😂
Na szczęście, jako, że spóźnienie nie wynika z naszej winy i nic nie możemy z tym zrobić to się nie stresujemy. 
Odebrałam telefon od szefa, że jutro (19.10.) rano ładujemy towar na Czechy i do Czech przyjedzie po nas podmianka (koledzy przyjeżdżają firmowym busem i zajmują nasze miejsce w ciężarówce a my zbieramy manatki, sprzątamy po sobie, ładujemy się do busa i wracamy na bazę firmy na rozliczenie trasy) a to oznacza, że w sobotę będziemy już w domu.
Cieszy nas to, bo mimo że dostaliśmy nowiutki samochód i przyjemnie się nim jeździło to trzy tygodnie w trasie troszkę męczą.
Wczoraj rano miałam okazję sfotografować to co warszawiacy nazywają smogiem 😉 czyli piękną, jesienną mgłę podnoszącą się z ziemi o świcie. Pokombinowałam trochę z robieniem zdjęć pod słońce z różnym skutkiem.
Potem przez prawie 200 km powoziliśmy się francuskim "landem" czyli małymi drogami poza autostradami przez średniowieczne wioski. A to dlatego, że miejscowość Garchizy (Francja), w której mieliśmy załadunek leży dokładnie po środku niczego i nie prowadzą tam żadne cywilizowane drogi.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz