Tak naprawdę do wożenia ze sobą porządnego aparatu zainspirowało mnie miasteczko Troyes we Francji.
Trafiliśmy tam oczywiście przypadkiem na weekend na początku września. Firma wykupiła hotel w samym centrum i wyruszyliśmy na zwiady.
Już po krótkim sprawdzeniu informacji o tym miejscu okazało się, że trafiliśmy do miejsca szczególnego, gdzie średniowiecze spotyka się z renesansem na każdym kroku.
Wzięłam od Staśka jego iPhona (nazywanego przeze mnie srajfonem) i odkryłam magię fotografii.
W Troyes była także kocia ścieżka. Którą musiałam uwiecznić.
Na tym koniec wspominków. Zapraszam do współczesności 😊
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz