czwartek, 22 listopada 2018

Końca czekania nie widać.

Mija druga doba od kiedy anulowano zlecenie, po które przyjechaliśmy z Warszawy pod Bratysławę. Spedycja na pytania czy coś dla nas mają odpowiada: "szukamy" a efektów nie widać.

Tak się śmiejemy ze Stachem, że dobrze, że zarabiamy w dietach (dniówkach), bo gdyby rozliczali nas ze zrobionych kilometrów to byśmy na jedzenie nie zarobili 😆
Siedzimy sobie na pustym parkingu z porządną infrastrukturą do życia i niczego nam tu nie brakuje także bardzo nie bolejemy nad brakiem zlecenia.

W takich momentach trzeba sobie znaleźć coś do roboty. Ja piszę bloga, robię zdjęcia, potem je wybieram i obrabiam w programie a Stasiek czyta i je. Co kilkanaście minut się wierci i rozgląda a to oznacza, że szuka "czegoś dobrego". Dla mnie w takich momentach nadmiarowo-czasowych nawet pospolity parking w brzydką jesienną pogodę staje się interesującym plenerem fotograficznym.

A jak Wam koniec tygodnia mija? Pracowicie? Czy tak jak u nas?








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz