środa, 21 listopada 2018

Ostatnie zlecenie przed długim urlopem.

Jak to zwykle w transporcie nic nie poszło według planu...
Przyjechaliśmy na załadunek do walcowni stali pół godziny przed czasem, bo na godzinę 10:00 mieliśmy fixa (czyli nieprzekraczalny termin. Trzeba koniecznie być punktualnie). Wjechaliśmy na halę, otworzyliśmy bok i wtedy usłyszeliśmy słynne niemieckie WARTEN! (czekać)... 




Okazało się, że nas nie załadują, bo nasza paka im się nie podoba 😉 No i się zaczęło. Telefony od szefa, kombinowanie, czekanie i w końcu się udało! O 15:30 nas załadowali. I oczywiście o rozładunku o 19:00 w Czechach nie mogło być mowy. Mieliśmy się kierować na Czechy i meldować o opóźnieniach. Jak to w "sztaulandii" nie minęła godzina a już staliśmy w sześciokilometrowym korku. Spedycja się poddała i przeniosła rozładunek na niedzielę więc zrzucać to będą już nasi następcy.





Dojechaliśmy spokojnie na granicę czesko-niemiecką i tam poczekaliśmy na przyjazd podmianki. 
Pożegnaliśmy się z naszą ciężarówką i ruszyliśmy w drogę na bazę firmy.
Kiedy wracamy z firmy do domu (Rogowo-Warszawa 320 km) zawsze staramy się zobaczyć jakieś ciekawe miejsce i tym razem była to ośmiusetletnia Rotunda Świętego Prokopa w Strzelnie. Było warto!





Teraz jesteśmy już w domu i zaczynamy nasz 25-dniowy urlop.
Od poniedziałku idziemyna kurs na prawo jazdy kategorii C+E i A.

Zdjęcia z walcowni stali nie są mojego autorstwa. W takich miejscach nie powinniśmy fotografować. Chciałam Wam pokazać jak taka hala wygląda dlatego dwa zdjęcia zapożyczyłam ze strony internetowej firmy, w której ładowaliśmy. Reszta załączonych zdjęć jest moja 😉

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz