sobota, 16 lutego 2019

Gonitwa do Monako.

Nadeszła chwila odpoczynku po szalonej gonitwie. Jak już pisałam, wczoraj mieliśmy rozładunek koło Florencji i załadunek w Aruezzo 150 km dalej w stronę Rzymu. Miało być kolorowo: rozpoczęcie dnia o 10:00 (po obowiązkowym odpoczynku 9 godzin), 12:00 rozładunek, 15:00 kolejny załadunek, jazda do Monako, odpoczynek 9 godzin, 6:00 rozładunek i jazda do hotelu w Nicei na weekend...

Oczywiście prawie nic nie poszło według planu. 

Wystartowaliśmy o 10:00. O 12:00 błądziliśmy po okolicy hipotetycznego miejsca rozładunku, bo spedycja źle zaznaczyła nam punkt w nawigacji. O 13:30 sami znaleźliśmy nową siedzibę odbiorcy 20 km dalej w zupełnie innej miejscowości. 14:00 odjazd z rozładunku. 16:00 podjazd na załadunek. Ładowali nas do 19:00. I tu zaczął się problem. 

Po dojeździe na miejsce nie zdążymy zrobić pauzy czyli musimy rozładować przed końcem czasu pracy, którego mamy 21 godzin od 10:00, kiedy wystartowaliśmy, czyli do 7:00. Spedycja wytargowała z klientem, że rozładują nas o 4:30. Zaczęło wyglądać optymistycznie. Dojechaliśmy punktualnie, nie bez przygód. Pierwszy raz byliśmy w Monako i okazało się, że to księstewko w ogóle nie jest przystosowane do wjazdu ciężarówek. Wszędzie ciasno, nisko, ograniczenia tonażowe, ciasne skręty,vwszytko pod ziemią i nawigacja się gubiła. Stachu prowadził i w końcu stracił swoje stalowe nerwy. Na miejscu zastaliśmy kilku facetów, którzy uznali, że nie rozładowują póki nie przyjedzie szef. Boss przyjechał o 5:00. Zaczęło robić się krucho z czasem, bo wyliczyliśmy godzinę do najbliższego parkingu, na którym będziemy mogli zrobić pauzę. Koleś nic nie kumał w żadnym języku oprócz włoskiego a my po włosku akurat nie mówimy. Pokazaliśmy na migi, że o szóstej finito i odjeżdżamy rozładowani lub nie. Zgodził się i zagonił robotników do pracy. Byliśmy załadowani po sufit i nie wierzyliśmy, że zdejmą to w godzinę i to ręcznie. A jednak! O 6:00 ruszyliśmy na parking. O 6:38 udało się! Stoimy. Wykręciliśmy 9 godzin i podjechaliśmy do hotelu 15 km. Zostawiliśmy rzeczy w pokoju i polecieliśmy na spacer po plaży. Jutro ruszamy na podbój Nicei 😊









czwartek, 14 lutego 2019

Tym razem bez widoków.

Nie mam dziś czego fotografować za oknem to zrobiłam sobie seflie. Walentynkowa bluza i nowa fryzura. Właśnie się ściemnia a my zaczynamy wspinaczkę w stronę Mont Blanc. Tym razem ładne widoki nas ominą. Rozładunek jutro koło Florencji. Potem szybki załadunek 150 km dalej i dostawa na sobotę o 6:00 w Monaco. Dzieje się! 😊




środa, 13 lutego 2019

Produkcja siekierki z brązu.

Rozkręciliśmy się już w trasie. W piątek przyjechaliśmy do Berlina aby przejąć ciężarówkę od kolegów i w sobotę rozładowaliśmy przeprowadzkę, którą zastaliśmy w przestrzeni ładunkowej. Resztę soboty i niedzielę spędziliśmy na parkingu w Berlinie w oczekiwaniu na poniedziałkowy załadunek. Skorzystaliśmy z wolnych chwil i zrobiliśmy aż dwa treningi biegowe. Na razie wyniki nie są imponujące, ale jak na ludzi, którzy od roku w ogóle się nie ruszali to i tak chyba nie jesteśmy najgorsi. 

W niedzielę lało i każde z nas oddawało się własnym zajęciom w kabinie. Ja plotłam kolejne warkoczyki na swojej głowie a Stachu jako pasjonat rekonstrukcji historycznej robił siekierkę z wczesnej epoki brązu. Odlew z brązu został wykonany w czasie kiedy byliśmy w domu a w trasę pojechał z nami jeszcze patyk i sznurek konopny. Taki przyrząd odkryto przy Ötzi "człowieku lodu", który zmarł około 3300 lat p.n.e. w Południowym Tyrolu, w Alpach Ötztalskich, w dolinie Ötztal, ponad którą znaleziono jego zamrożone w lodowcu alpejskim ciało. 

W poniedziałek załadowaliśmy w Berlinie na Londyn i ruszyliśmy w drogę. We wtorek o 16:00 wyładowaliśmy towar i mieliśmy nadzieję na zrobienie kolejnego treningu ale nic z tego. Spedycja znalazła kolejne zlecenie i musieliśmy lecieć za Bristol po kolejny załadunek. Mieliśmy okazję zobaczyć Kanał Bristolski zarówno w dzień jak i w nocy. Teraz jedziemy już załadowani na przeprawę Kanałem La Manche i dalej do Włoch. Niestety jest to najbardziej nielubiany przez nas kierunek, ponieważ nikt tak Cię nie oszuka i nie naciągnie jak Włoch. Zero fiskalizacji, brak sieciówek, wszystko kontrolują mafie, ludzie wymachują rękami, drą się i tworzą napiętą atmosferę, załadunki praktycznie nigdy nie są na czas. Mamy nadzieję, że nie utkniemy tam na weekend. 







sobota, 9 lutego 2019

Przełom!

Nastąpił przełomowy moment w mojej trakerskiej karierze. Od roku siedzę za kółkiem i nigdy nie wykonywałam żadnych ćwiczeń. Myślałam sobie "nie mam tendencji do tycia, ciało wygląda w miarę ok a przecież nienawidzę się ruszać". Przełomowym momentem było usłyszenie od Staśka, że opadł mi tyłek 😟

W końcu się złamałam. Dzięki motywacji od Adrian Trucker & Paker i z grupy Be Active Trucker, postanowiłam na początek biegać.

Dziś wykonałam pierwszą aktywność fizyczną od około roku. Na początek bieg 2,5 km ale od czegoś taki słabiak musi zacząć. Stachu oczywiście mnie wsparł i pobiegł ze mną. Postanowiliśmy biegać przynajmniej co drugi dzień w trasie a jeśli będzie możliwość to codziennie. 

Następnym wielkim krokiem będzie zmiana diety ale do tego dojdziemy małymi krokami 😉

W nagrodę po biegu Stachu zgodził się na uwiecznienie mnie w tym przełomowym momencie. Zobaczę za jakiś czas czy będzie widać różnicę.





piątek, 8 lutego 2019

Wyruszyć czas.

Posiedzieliśmy w domu, odpoczęliśmy. Były spacery po lesie, które zaowocowały kilkoma zdjęciami, było duuużo sushi. Była parapetówka u Kasi, był egzamin na C+E. Trochę się działo i teraz czas wracać na szlak. Wyjeżdżamy właśnie busem na podmiankę do Niemiec i wskakujemy na nasz ulubiony samochód Mercedes-Benz Actros ❤️






Więcej zdjęć, jak zwykle na moim Instagramie: macro_and_landscape