wtorek, 27 listopada 2018

Bez ofiar w ludziach i sprzęcie.

Dzień pełen wrażeń za nami. Zatrzymaliśmy się na noc dwie godziny od pierwszego miejsca rozładunku w Paryżu. Z dojazdem nie było problemu, natomiast z rozładunkiem już tak. Wieźliśmy bardzo duże szyby w drewnianych skrzyniach i w fabryce załadowano nam je przy pomocy suwnicy przez otwarty dach. Na miejscu rozładunku takiego sprzętu nie było. Musieliśmy wspólnie z klientami zdjąć jedną szybę ważącą 800 kg i drugą 1550 kg przy pomocy pasów i wózka widłowego. 



Stasiek trochę popracował na wysokościach i jakoś się udało. W drugim miejscu rozładunku, gdzie dostarczyliśmy trzecią szybę, do dyspozycji był dźwig ale obsługa chyba nie była dostatecznie przeszkolona. Drżeliśmy ze strachu czy nie zniszczą nam ciężarówki i pomagaliśmy jak tylko mogliśmy. Długo to trwało ale i tym razem obyło się bez ofiar w ludziach i sprzęcie :)
W czasie tych wyczynów otrzymaliśmy już kolejne zlecenie. W czwartek rano ładujemy pod Tuluzą czyli mamy jutro cały dzień aby tam dojechać (600 km) a stamtąd będziemy kierować się do Wielkiej Brytanii. 
Wyjeżdżając z Paryża mieliśmy okazję przejechać przez biurową dzielnicę La Défense. To coś jak Warszawski "Mordor" na Domaniewskiej tylko 40 razy większy. Tysiące mróweczek, każda pracująca do późnych godzin przy swoim biurku...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz