sobota, 12 stycznia 2019

Nieoczekiwana Bratysława.

Na weekend wylądowaliśmy w Bratysławie. Miał być Wiedeń (tu mamy rozładunek w poniedziałek o 8:00) ale nasza firma pożałowała na hotel w Austrii (bo niby kosmiczne drogi) i kazali nam zrobić pauzę weekendową na Słowacji. Tu w świetle prawa nie trzeba tej pauzy odbywać w hotelu, tylko kulturalne jak cygan w kabinie na parkingu 😉 

Bratysława też dobra. Pozwiedzałam, porobiłam zdjęcia i zjadłam słowacki "przysmak furmana". Stachu w tym czasie odsypiał całodzienną i całonocną jazdę. Moje baterie ładują się, na szczęście, dużo szybciej, tak że po pięciu godzinach snu i gorącym prysznicu byłam jak nowo narodzona.

Teraz puszczam pierwszą partię fotek przed zachodem słońca. W następnym poście będą wieczorne ujęcia.













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz