czwartek, 3 stycznia 2019

Ciężki powrót.

Wczoraj o 15:00 wyjechaliśmy z Bukowiny Tatrzańskiej do Warszawy. Plan był taki, że pesymistycznie dojedziemy w 6 godzin, przepakujemy się, prześpimy i o 3:30 wyruszymy do firmy aby zdążyć na 8:00...

Oczywiście plan zawalił się bardzo szybko. Z Bukowiny do Warszawy jechaliśmy 12,5 godziny w gigantycznym korku na "Zakopiance". Do domu przyjechaliśmy o 3:30 a trzeba było się jeszcze przepakować. Na szczęście wszystko w trasę miałam już przygotowane przed wyjazdem sylwestrowym, więc musieliśmy tylko wyrzucić z samochodu jedne rzeczy i wrzucić drugie. O 4:10 udało nam się ruszyć. Byliśmy już tak padnięci, że zamienialiśmy się co godzinę za kierownicą aby nie zasnąć. 

Przyjechaliśmy na bazę firmy, dostaliśmy samochód, rozłożyliśmy nasze rzeczy i ruszyliśmy w trasę. Przez ostatnie kilka godzin czułam, że umieram i miałam nadzieję, że ktoś się zlituje i mnie dobije.

W końcu zasiadłam na fotelu kierowcy, zamieniłam karty w tachografie, włączyłam ulubioną muzykę i koła ruszyły. Zmęczenie uleciało a ja się zrelaksowałam i poczułam, że tu właśnie jest moje miejsce. To ja jestem kapitanem tego okrętu. Tu jestem szczęśliwa i po prostu uwielbiam moją pracę 😊



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz